Erle Stanley Gardner
Był amerykańskim prawnikiem i bardzo płodnym autorem kryminałów, których akcja rozgrywała się od lat trzydziestych do pięćdziesiątych (!) ubiegłego wieku. Wszystkie wydane w Polsce książki były obecne w mojej rodzinnej bibliotece (lata siedemdziesiąte).
Foto: Autorstwa John Atherton, modified by anetode – Two „celebrities” at Fort Rock Cave, Oregon (USA), late summer, 1966, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2217665
Patrzę: serial firmowany nazwiskiem Gardnera, główny bohater tak dobrze mi znany… Oglądamy!
I…
Co to się odjaniepawliło z tym serialem!
Gardner jak nic się w grobie przewraca. Co ONI zrobili z głównego bohatera?! To tak jakby ktoś z mojej Miniutki, dumnej potomkini wilka, zrobił w filmie świnkę morską. Normalnie skandal!
Miniutka, dumna potomkini wilka
Ale po kolei:
Perry Mason
Jest bohaterem kilkudziesięciu kryminałów amerykańskiego autora Erle Stanley’a Gardnera. Ach, cóż to za bohater! Jest adwokatem w Los Angeles. To niezwykle inteligentny i przenikliwy prawnik, do tego wysoki, przystojny i elegancki. Wszystkie śledztwa prowadzi z niezwykłą starannością, przechytrzając upierdliwego prokuratora. Na sali sądowej umie wykorzystać wszelkie prawne triki. Dba o swoich klientów i klientki, nawet jeśli nie zawsze od razu mówią prawdę. Rozwiązuje najbardziej skomplikowane zagadki kryminalne. Specjalizuje się w sprawach o zabójstwo. Wyciąga niewinnie oskarżonych z największych tarapatów, jednocześnie drogą dedukcji i zebranych dowodów zawsze typuje właściwego zabójcę. Perry Mason nie posiada broni palnej, mimo że często znajduje się w niebezpiecznych sytuacjach. Za swoje usługi pobiera wysokie honoraria, jednak czasem rezygnuje z wynagrodzenia, gdy uzna, że trzeba pomóc niewinnie oskarżonej osobie, która nie ma pieniędzy (bardzo często są to niewinnie oskarżone kobiety).
Po zakończeniu każdej sprawy odkładana do archiwum kancelarii teczka z dokumentami dostaje tytuł zaczynający się od słowa „Sprawa… (The Case of…)” – to są także tytuły książek Gardnera.
Perry Mason to alter ego autora, Erle Stanley’a Gardnera, który był czynnym adwokatem. Della Street, asystentka Masona, jest wzorowana na sekretarce Gardnera, którą autor poślubił po latach wspólnej pracy. Paul Drake, prywatny detektyw, wysoki, chudy i przebiegły, nigdy nie zawiódł.
A co mamy w serialu?
Foto: Internet
Elegancki książkowy adwokat Perry Mason w serialu jest zapijaczonym prywatnym detektywem, który nieuczciwie zdaje egzamin prawniczy. Charakter ma słaby, elegancji zero (i ma zaniedbane paznokcie), jest przykładem typowego życiowego nieudacznika. Gardner się w grobie przewraca!
Della Street, w książce asystentka i partnerka Masona, w serialu jest lesbijką, do tego tchórzliwą w sprawach osobistych, chociaż bardzo przebojową zawodowo (to jedyna świetna rola, doskonale odegrana). Drake, książkowy detektyw, jest w serialu policjantem, do tego czarnoskórym, więc gorzej traktowanym (później zostaje prywatnym detektywem). Prokurator jest gejem. Dodatkowa sekretarka (której w książkach nie było) jest Azjatką. Nie wiem, dlaczego postanowiono zrobić multi-kulti i upchać niemal wszystko. Dla poprawności politycznej? A fabuła… Jest dość dziwna i nie ma z kryminałami Gardnera NIC wspólnego. Jest sporo dłużyzn, chociaż generalnie całość oglądałam z zainteresowaniem. Kilka zabawnych momentów też było. No i od zawsze mnie interesowało, jak w Stanach można po prostu ot tak sobie zniknąć i zacząć od zera, bez pieniędzy, gdzie indziej. Wkurzasz się, biegniesz przed siebie do nowego życia i już.
Generalnie serial nawet mnie wciągnął i ogólnie może być, daję mu *** na ***** Jednak mój sprzeciw budzi powoływanie się na Gardnera i nazwanie zapijaczonego życiowego przegrywa Perry Masonem. Niechby się nazywał Marc Smith czy jakkolwiek, ale NIE Perry Mason! Nazwisko Erle Stanley’a Gardnera nie jest znane młodym widzom, więc dlaczego zostało użyte? Niby że serial inspirowany jego książkami. Nie, żadnej inspiracji nie odkryłam, a znam wszystkie wydane w Polsce kryminały Gardnera. Starszych widzów, jeżeli oglądają seriale HBO, trafi szlag.
Podsumowując
Całkiem fajny serial kryminalny, ale oszukańczo użyte nazwisko Perry Masona i Erle Stanley’a Gardnera wzbudziło mój niesmak i sprzeciw.